wtorek, 28 stycznia 2020

"Podzwonne dla Instytutu" czyli nowy polski dystopista.

Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo. O "Podzwonnym dla Instytutu" również trudno się pisze, słowa muszę wyciskać z siebie jak sok z cytryny.
Właśnie, słowa. To nie jest nowy koncept, języka jako broni. Popadiak serwuje nam orwellowski klimat, ale jego słowa wpływają na czasoprzestrzeń, niemalże jak u Pottera. Język Y uzależnia, wykrzywia, udziwnia, służy jako broń i magia. W murach Instytutu czułam się jak u Kafki, nie potrafiłam przewidzieć co stanie się po przewróceniu strony. I podobnie jak u Kafki, zostało parę niedopowiedzeń, nieopowiedzianych tajemnic. Z tego powodu "Podzwonne..." snuje się po mojej głowie tygodnie po odłożeniu na półkę. Zdecydowanie rozumiem decyzję jury I Ogólnopolskiego Konkursu na Książkę Literacką "Nowy Dokument Tekstowy", gdzie Bartosz Popadiak zgarnął główną nagrodę w kategorii epika za "Podzwonne..."


Oprócz naprawdę dobrej, dopracowanej (by nie rzec - wycyzelowanej) prozy, autor przemyca w tej niepokojącej historii nieco uniwersalnych (ale nie banalnych) prawd. Poniżej próbka (ale nie spoiler):
"Brak konkretnych przyczyn nie przeszkodził jednak supermocarstwom w kontynuowaniu bezprecedensowej walki, która ostatecznie strawiła pozostałości kulturowego dziedzictwa poprzednich wieków, na zawsze zmieniając oblicze świata. Wskazówek godziny zero, układającej się na niebie w olbrzymie smugi po wystrzelonych bombach, nie sposób było cofnąć, można było już tylko patrzeć, jak nadpisują je kolejne i kolejne, tworząc palimpsest zniczenia."

Mam za to iście feministycznie zastrzeżenie do ilości kobiet w tej powieści. Jest co prawda profesorka wśród kadry pedagogicznej tego przybytku, jednak zajmuje się głównie histeryzowaniem i byciem przejętą. Gdy opisywane są zainteresowania naukowe poszczególnych wykładowców jest jedyną, o której nie wspomniano. Wśród podopiecznych ze świecą szukać przedstawicielek tej płci (choć nie ma ani słowa o tym, że szkoła jest tylko dla chłopców). Pojawia się jeszcze jedna znacząca postać - a jakże, służąca. Panie Bartoszu, mamy XXI wiek, a pisze Pan o XXII (tak co najmniej), kobiety już robią kariery naukowe, chodzą do szkół, potrafią nieco więcej od usługiwania i histeryzowania (puszczam w Pańską stronę oczko ;) ).

Dziękuję wydawnictwu animi2 za możliwość przeczytania książki.

czwartek, 2 stycznia 2020

Kocham cyferki i statystykę, czyli podsumowanie 2019 roku w książkach.


Bardzo lubię podsumowania, liczenie, dzielenie na kategorie i wybieranie ulubionych pozycji. Do tego nowa wersja lubimyczytac.pl nie dość, że umożliwiła funkcję „Wyzwania” to jeszcze ułatwiła mi kategoryzację dzięki nowym opcjom w Biblioteczce. Więc jeżeli Was interesuje ile i czego przeczytałam to zapraszam do lektury. 

68 – całkowita ilość książek przeczytanych (dokończonych) w 2019 roku. Przekroczyłam o 11 pozycji zeszły rok, a potroiłam wynik z 2015 roku. Ogólnie doszłam do wniosku, że mam chyba za dużo wolnego czasu, i chyba coś zrobię w celu ograniczenia go :D
15 – tyle książek przeczytałam w ebooku. Wciąż nie jakoś ogromnie dużo, ale prawie 4 razy więcej niż w 2018 (chociaż Kundla dostałam w październiku 2018). Za to staram się kupować ebooki zamiast papieru, co trochę ogranicza przyrost mojej biblioteczki – i tak, kupuję ebooki! Nie bądźmy piratami.
45 – tyle (papierowych) pozycji przybyło do biblioteczki… Z grubsza tyle samo co rok wcześniej (nie mam danych za poprzednie lata). Uważam to za porażkę, bo miałam się ograniczać. Zwłaszcza, że z przeczytanych 68 tylko 29 spełniało oba warunki: 1. Moja 2. Papierowa, co oznacza, że wydłużyłam kolejkę nieprzeczytanych pozycji na regale o 16 tomów. A miałam ją skracać.
3 – audiobooki, w porównaniu z 11 w 2018 to słaby wynik, ale tłumaczę go faktem, że w zeszłym roku miałam operację oczu i 2 tygodnie zakazu patrzenia :D Aczkolwiek muszę wrócić do nawyku słuchania audiobooków przy sprzątaniu/gotowaniu.
21 – tyle pożyczonych pozycji (z biblioteki lub od znajomych/rodziny) zalicza się na poczet tego roku. Prawie 31%! To dlatego, że biblioteka ma termin oddania a te pożyczone od znajomych też trafiają raczej na początek kolejki… dlatego moje własne zbiory cierpią nieczytane.



Wiedząc jak, mogę przyznać się co czytałam. W nawiasach podaję dane za 2018 rok.
Biografie, non-fiction, reportaż – 16 (8)
Fantastyka – 6 (14)
Literatura czeska – 7 (2)
Powieści graficzne (komiksy) – 6 (1)
A także literaturę piękną, ze dwa czy trzy kryminały, publicystykę, listy, powieść historyczną, troszkę literatury popularnonaukowej… z grubsza wszystkiego po trochu. Spróbuję wybrać najlepsze książki w kategoriach literatura piękna/proza, non-fiction,  oraz bubla roku :D

Bubel roku – jak dla mnie mógł być tylko jeden… „Emigracja” Malcolma XD. Moją opinię na temat tej książki znajdziecie tu wraz z uzasadnieniem, dlaczego uważam, że to wcale nieźle, że ją wydano. Go and read!

Z wybraniem najlepszych mam większy problem, bo naprawdę wiele zacnych pozycji trafiło w moje łapki.
Literatura piękna
Tu króluje nasza całkiem nowa Noblistka i „Prowadź swój pług przez kości umarłych” oraz „Opowiadania bizarne”. Zacieram łapki na kolejne książki Olgi Tokarczuk zerkające na mnie z regału. 

Muszę też wspomnieć o „Historii przemocy” Edouarda Louisa i „Górze Tajget” Anny Dziewit-Meller. Wygląda na to, że najwyżej oceniam książki bolesne i trudne, a także, że warto słuchać mądrych babek polecających mądre książki (Ola z Parapetu Literackiego i Marzenka i Ewunia z klubu dyskusyjnego „Pierdy przy płocie” :* )


Non-fiction
„Brakująca połowa dziejów” Anny Kowalczyk, jako uzupełnienie wiadomości z zakresu historii Polski o połowę dotyczącą kobiet. Ożywcze.
„Cesarz wszech chorób” Siddhartha Mukherjee (tu pisałam o tej książce!) – za monumentalne dzieło o raku. A także „Nie ma” Szczygła z zasłużonym Nike i „Błoto słodsze niż miód” Małgorzaty Rejmer z zasłużonym Paszportem Polityki.


Życzę sobie i wam, żeby kolejny rok był równie dobry pod względem lektur, co poprzedni. Jak ktoś chce, to może sobie pogrzebać w mojej biblioteczce na lubimyczytać.pl o tu . To również przydatne narzędzie, jak chcesz mi kupić książkę, a nie wiesz, czy się nie zdublujesz, z tym co mam już na półce. Polecam dawanie mi prezentów w postaci książek, bo podjęłam wyzwanie niekupowania (poza ebookami) aż do Krakowskich Targów Książki (w październiku!!!). No i miło mi będzie jak dacie znać, czy przeczytaliście (albo macie taki plan) coś z mojego polecenia (wtedy moje „blogerskie ego” puchnie aż uwiera). Buzi!
Ania




"Podzwonne dla Instytutu" czyli nowy polski dystopista.

Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo....