Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo. O "Podzwonnym dla Instytutu" również trudno się pisze, słowa muszę wyciskać z siebie jak sok z cytryny.
Właśnie, słowa. To nie jest nowy koncept, języka jako broni. Popadiak serwuje nam orwellowski klimat, ale jego słowa wpływają na czasoprzestrzeń, niemalże jak u Pottera. Język Y uzależnia, wykrzywia, udziwnia, służy jako broń i magia. W murach Instytutu czułam się jak u Kafki, nie potrafiłam przewidzieć co stanie się po przewróceniu strony. I podobnie jak u Kafki, zostało parę niedopowiedzeń, nieopowiedzianych tajemnic. Z tego powodu "Podzwonne..." snuje się po mojej głowie tygodnie po odłożeniu na półkę. Zdecydowanie rozumiem decyzję jury I Ogólnopolskiego Konkursu na Książkę Literacką "Nowy Dokument Tekstowy", gdzie Bartosz Popadiak zgarnął główną nagrodę w kategorii epika za "Podzwonne..."
Oprócz naprawdę dobrej, dopracowanej (by nie rzec - wycyzelowanej) prozy, autor przemyca w tej niepokojącej historii nieco uniwersalnych (ale nie banalnych) prawd. Poniżej próbka (ale nie spoiler):
"Brak konkretnych przyczyn nie przeszkodził jednak supermocarstwom w kontynuowaniu bezprecedensowej walki, która ostatecznie strawiła pozostałości kulturowego dziedzictwa poprzednich wieków, na zawsze zmieniając oblicze świata. Wskazówek godziny zero, układającej się na niebie w olbrzymie smugi po wystrzelonych bombach, nie sposób było cofnąć, można było już tylko patrzeć, jak nadpisują je kolejne i kolejne, tworząc palimpsest zniczenia."
Mam za to iście feministycznie zastrzeżenie do ilości kobiet w tej powieści. Jest co prawda profesorka wśród kadry pedagogicznej tego przybytku, jednak zajmuje się głównie histeryzowaniem i byciem przejętą. Gdy opisywane są zainteresowania naukowe poszczególnych wykładowców jest jedyną, o której nie wspomniano. Wśród podopiecznych ze świecą szukać przedstawicielek tej płci (choć nie ma ani słowa o tym, że szkoła jest tylko dla chłopców). Pojawia się jeszcze jedna znacząca postać - a jakże, służąca. Panie Bartoszu, mamy XXI wiek, a pisze Pan o XXII (tak co najmniej), kobiety już robią kariery naukowe, chodzą do szkół, potrafią nieco więcej od usługiwania i histeryzowania (puszczam w Pańską stronę oczko ;) ).
Dziękuję wydawnictwu animi2 za możliwość przeczytania książki.
wtorek, 28 stycznia 2020
czwartek, 2 stycznia 2020
Kocham cyferki i statystykę, czyli podsumowanie 2019 roku w książkach.
Bardzo lubię
podsumowania, liczenie, dzielenie na kategorie i wybieranie ulubionych pozycji.
Do tego nowa wersja lubimyczytac.pl nie dość, że umożliwiła funkcję „Wyzwania”
to jeszcze ułatwiła mi kategoryzację dzięki nowym opcjom w Biblioteczce. Więc
jeżeli Was interesuje ile i czego przeczytałam to zapraszam do lektury.
68 – całkowita ilość
książek przeczytanych (dokończonych) w 2019 roku. Przekroczyłam o 11 pozycji
zeszły rok, a potroiłam wynik z 2015 roku. Ogólnie doszłam do wniosku, że mam
chyba za dużo wolnego czasu, i chyba coś zrobię w celu ograniczenia go :D
15 – tyle książek
przeczytałam w ebooku. Wciąż nie jakoś ogromnie dużo, ale prawie 4 razy więcej
niż w 2018 (chociaż Kundla dostałam w październiku 2018). Za to staram się
kupować ebooki zamiast papieru, co trochę ogranicza przyrost mojej biblioteczki
– i tak, kupuję ebooki! Nie bądźmy piratami.
45 – tyle (papierowych)
pozycji przybyło do biblioteczki… Z grubsza tyle samo co rok wcześniej (nie mam
danych za poprzednie lata). Uważam to za porażkę, bo miałam się ograniczać.
Zwłaszcza, że z przeczytanych 68 tylko 29 spełniało oba warunki: 1. Moja 2.
Papierowa, co oznacza, że wydłużyłam kolejkę nieprzeczytanych pozycji na regale
o 16 tomów. A miałam ją skracać.
3 – audiobooki, w
porównaniu z 11 w 2018 to słaby wynik, ale tłumaczę go faktem, że w zeszłym
roku miałam operację oczu i 2 tygodnie zakazu patrzenia :D Aczkolwiek muszę
wrócić do nawyku słuchania audiobooków przy sprzątaniu/gotowaniu.
21 – tyle pożyczonych
pozycji (z biblioteki lub od znajomych/rodziny) zalicza się na poczet tego
roku. Prawie 31%! To dlatego, że biblioteka ma termin oddania a te pożyczone od
znajomych też trafiają raczej na początek kolejki… dlatego moje własne zbiory
cierpią nieczytane.
Wiedząc jak, mogę przyznać się co czytałam. W nawiasach podaję dane za
2018 rok.
Biografie,
non-fiction, reportaż – 16 (8)
Fantastyka – 6 (14)
Literatura czeska
– 7 (2)
Powieści
graficzne (komiksy) – 6 (1)
A także
literaturę piękną, ze dwa czy trzy kryminały, publicystykę, listy, powieść
historyczną, troszkę literatury popularnonaukowej… z grubsza wszystkiego po trochu.
Spróbuję wybrać najlepsze książki w kategoriach literatura piękna/proza, non-fiction, oraz bubla roku :D
Bubel roku – jak dla mnie mógł być tylko jeden… „Emigracja”
Malcolma XD. Moją opinię na temat tej książki znajdziecie tu wraz z uzasadnieniem, dlaczego uważam, że
to wcale nieźle, że ją wydano. Go and read!
Z wybraniem
najlepszych mam większy problem, bo naprawdę wiele zacnych pozycji trafiło w
moje łapki.
Literatura piękna
Tu króluje nasza
całkiem nowa Noblistka i „Prowadź swój pług przez kości umarłych” oraz „Opowiadania
bizarne”. Zacieram łapki na kolejne książki Olgi Tokarczuk zerkające na mnie z
regału.
Muszę też wspomnieć o „Historii przemocy” Edouarda Louisa i „Górze
Tajget” Anny Dziewit-Meller. Wygląda na to, że najwyżej oceniam książki bolesne
i trudne, a także, że warto słuchać mądrych babek polecających mądre książki
(Ola z Parapetu Literackiego i Marzenka i Ewunia z klubu dyskusyjnego „Pierdy przy
płocie” :* )
Non-fiction
„Brakująca połowa
dziejów” Anny Kowalczyk, jako uzupełnienie wiadomości z zakresu historii Polski
o połowę dotyczącą kobiet. Ożywcze.
„Cesarz wszech
chorób” Siddhartha Mukherjee (tu pisałam o tej książce!) – za monumentalne
dzieło o raku. A także „Nie ma” Szczygła z zasłużonym Nike i „Błoto słodsze niż
miód” Małgorzaty Rejmer z zasłużonym Paszportem Polityki.
Życzę sobie i wam,
żeby kolejny rok był równie dobry pod względem lektur, co poprzedni. Jak ktoś
chce, to może sobie pogrzebać w mojej biblioteczce na lubimyczytać.pl o tu . To
również przydatne narzędzie, jak chcesz mi kupić książkę, a nie wiesz, czy się
nie zdublujesz, z tym co mam już na półce. Polecam dawanie mi prezentów w
postaci książek, bo podjęłam wyzwanie niekupowania (poza ebookami) aż do
Krakowskich Targów Książki (w październiku!!!). No i miło mi będzie jak dacie
znać, czy przeczytaliście (albo macie taki plan) coś z mojego polecenia (wtedy
moje „blogerskie ego” puchnie aż uwiera). Buzi!
Ania
Subskrybuj:
Posty (Atom)
"Podzwonne dla Instytutu" czyli nowy polski dystopista.
Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo....
-
Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo....
-
Bardzo lubię podsumowania, liczenie, dzielenie na kategorie i wybieranie ulubionych pozycji. Do tego nowa wersja lubimyczytac.pl nie dość,...
-
W odróżnieniu od Agnieszki, w szkole średniej byłam w klasie biologiczno-chemicznej i zajęcia humanistyczne (zwłaszcza z historii i WOS-u,...